Kiedyś, gdy byłem jeszcze młody wyrażenie: „niedzielny kierowca” nic mi nie mówiło, teraz boleśnie odczuwam znaczenie tego słowa. Czy wy też macie takie odczucia, czy faktycznie widujecie na drogach kierowców, którzy samochodem wyjeżdżają tylko raz w tygodniu do kościoła stwarzając ogromne niebezpieczeństwo na drogach?
3 odpowiedzi
Ja w niedzielę w ogóle nie wsiadam do samochodu. Szczerze powiem, że wole pojechać rowerem lub autobusem, bo na ulicach jest pełno takich kierowców, co tylko raz w tygodniu, do kościoła jadą. Oni stanowią ogromne zagrożenie na drogach. Nie wiem, jak się przed tym chronić, bo przecież nie zabronimy im jeździć, mają prawko i prawo do tego, żeby wsiać za kuło. Nie mają jednak prawa zagrażać naszemu życiu.
Mój dziadek jest takim kierowcą, już nawet mu prawko zabraliśmy, ale wyrobił nowe. Człowiek na ponad 70 lat, czuje się świetnie, ale wsiada za kółko raz w tygodniu, jedzie z prędkością żółwia, nie wrzuca kierunkowskazów, bo przyzwyczajony do czasów, gdzie aut było tyle, co na lekarstwo. W mojej okolicy kierowcy są przyzwyczajeni, że w niedzielę trzeba uważać, ale jak w inny dzień dziadek pojedzie do lekarza, to potem słychać trąbienie i opowiadania sąsiadów.
Skoro zabranie prawa jazdy nic nie dało to zabierzcie kluczyki do samochodu. Moim zdaniem na niektórych kierowców tylko to jest w stanie zadziałać. No cóż niedzielny kierowca zdarzy się wszędzie i nie zawsze jest to starszy człowiek, znam i młodych, co jeżdżą od święta zagrażając naszemu bezpieczeństwu na drogach. Może kiedyś nastanie ten czas, że każdy kierowca będzie musiał raz na 5 lat zdać egzamin.
Twoja odpowiedź